czwartek, 12 maja 2011

I co,że ''niepełnosprawny/a''

Społeczeństwo,jest wyjątkowo dziwne.Co jest wyznacznikiem bycia wartościowym człowiekiem.Kto ma prawo do szczęścia?!!Biali z białymi,czarni z czarnymi...niepełnosprawni z niepełnosprawnymi powinni się wiązać...?!!!Czytałam mnóstwo opinii na forach o związkach osoby zdrowej z osobą ''niepełnosprawną''.I to jest dziwne ,bo ci tak zwani ''zdrowi''  wyrażali przerażające opnie.Oczywiście mieli do tego prawo.Ale podchodząc do tego bliżej ,to jak ograniczone one były. I jedyne co można powiedzieć,wynikały one z nie wiedzy.Trzeba przyznać,że jeżeli dochodzi np.do wypadku,to myśli osoby bliskiej poszkodowanemu/ej są  byle by kochana osoba przeżyła.Nie ważne w jakim stanie.Jednak trzeba też pojąć ,że to nie osoba nie poszkodowana będzie musiała się zmagać z konsekwencjami.Mój kochany ,znalazł się w takiej sytuacji.Ja mimo iż nie znałam go przed wypadkiem ,to jestem wdzięczna że żyje.Nie twierdze ,że nasz związek jest łatwy (ale tu akurat więcej problemów jest po mojej stronie).Dopiero przy nim zobaczyłam jak dziwni są ludzie.U kratkowe spojrzenia,podszeptywania...jak by był kosmitą ,albo miał 3 oko..:)Chociaż ,czasem to spojrzenia mogły być związane z tym że mam dziecinny wygląd,i mogli myśleć..''cholera ma tupet, dziecko uwodzi..:)''Powiem szczerze,mitem jest że związki ''mieszane''  się  różnią.Jednak trzeba liczyć się z dezaprobatą bliskich bądź znajomych.Jeżeli ktoś ocenia kogoś tylko dlatego ,bo albo nie chodzi,nie widzi nie słyszy etc.to jest to bardzo ograniczone...i szczerze..kto tu wtedy jest niepełnosprawnym.Można też wziąść pod uwagę to że większość osób z jakimiś uszkodzeniem była kiedyś w pełni sprawna fizycznie.No ale w życiu jest tak ,że nie wiemy kiedy coś na trafi.Choroba,wypadek...przypadek.Ludzie izolują się od wszystkiego co im nie znane.Tak  wogóle  to czego się boją ?potrącenia wózkiem,a może  nie widomy z laską za tłucze na śmierć......albo że się  zarażą..??!!!!Rozumiem nie którzy mogą po prostu bać się,że urażą kogoś bądź powiedzą coś nie tak.Więc drodzy mili...Nie sądzę by powiedzenie do osoby   niewidomej ''spójrz'' od razu wywołało by koniec świata..O ile życie było by prostsze gdy by ludzie nie byli tak uprzedzeni.Bo można wyrządzić tym ogromną krzywdę i nie koniecznie tej osobie która nie jest całkowicie sprawna.Ja bym chciała np.mieć taką odwagę jak mój narzeczony.Bo co by nie było z nas dwojga to ja mam bardziej dwie lewe nogi.:)))))A związki ,żaden nie jest łatwy.Jak by to było jak by ludzie za nim się zwiążą zaglądali w kartę zdrowia.Rodziny chciały ,prześwietleń,badań krwi i pewnie moczu..sprawdzanie historii rodziny wybranka do Mieszka I.A i może do jasnowidza powinno by się pójść,na wypadek możliwego ewentualnego wypadku lub choroby....Istna paranoja.Liczy się to że dwoje osób się kocha i chce ze sobą być...bo rzeczywiście co raz częściej słowa przysięgi w zdrowiu i chorobie przestają mieć jaką kolwiek wartość.A mój ''wózkowicz''...no mam nadzieje ,że stanie się w końcu moim mężem...jeżeli prędzej ode mnie nie ucieknie.Bo co  jak co nie łatwa ze mnie osoba:)W życiu ważne jest to by być po prostu szczęśliwym.I tyle.A ludzi powinni zdawać sobie sprawę,że nie wózek,nie laska, etc. są przeszkodą do ułożenia sobie najszczęśliwszego związku ale myślenie że może tak być...
ps.co do mojej rodziny...a jak by mój wybranek był jeszcze czarny...ojjj :) z pozdrowieniami dla nich.

sobota, 7 maja 2011

a co w tych bajkach

Bajki słuchamy ich od urodzenia.Kształtują gdzieś nasze marzenia co do życia ,i spraw uczuciowych.Każdy chce przeżyć swoją bajkę.No ale życie to nie bajka (poprawka dzisiaj to chyba się mówi nie telenowela).Dlaczego szukamy osoby odpowiadającej jakiemuś nie istniejącemu ideałowi z bajek,za nim poznamy że miłość,która powinna mieć odrębny kodeks ,określony prawami.Bo poznanie prawdziwej miłości pokazuje jak złośliwa to bestia która tak naprawdę ma za nic nasze poglądy.Pojawia się i przestawia wszystko co w naszej egzystencji było ogólnie ładnie poukładane.I myśl tu człowieku ,że możesz coś poradzić.To nie grypa ani inne choróbsko na które weźmiesz pigułkę i przejdzie(chociaż dla co po nie których nieszczęśników ,był by to niczym cud z nieba).O nie !!trzeba najpierw zakosztować jej słodyczy,i goryczy.To drugie raczej gorsze.O ile łatwiej by było gdyby można było kontrolować to uczucie.A może gdyby przestać czytać dzieciom bajki ,albo zmienić ich treść na np.
''Dawno dawno temu,była ładna dziewczynka.W domu miała ciężko ,gdyż ojciec alkoholik znęcał się nad rodziną,a matki nigdy nie było.Dziewczynka dorosła,ciężko się uczyła by z trudem znaleźć pomimo wielu dyplomów,ohydną prace za małe pieniądze z szefem potworem.Pewnego dnia poznała chłopca,zakochali się.wzieli ślub.Po latach pracy ,i dorobieniu się jakiś większych pieniędzy,mąż zaczął ją zdradzać z młodszą,mimo że był gruby ,łysy i obleśny.Więc się rozwiodła .I tak ta ładna mądra dziewczynka stała się pomarszczoną ,zmęczoną życiem rozwódką,mającą nędzną prace i wyrodne dzieci...''ps.no i zapomnij o happy endzie
Może przesadziłam,ale ostatnio zaczyna mi się wydawać,że syndrom wpajania bajek naprawdę przekłada się na wybory co do partnerów w życiu.Bo mamy też trochę zbyt wygórowane  wyobrażenie.No bo jak to ale w bajkach to było inaczej.Oglądamy królewskie wesela i myślimy ,''tej to dobrze''.A czy to dobrze kiedy w łóżku oprócz ciebie i męża jest też banda paparazzi ??!I żyjesz jako pokarm dla ludzi którzy nie chcą umrzeć z nudów więc karmią się plotkami?!!Czyli co to za bajka.Wzięło mnie na myślenie nie powiem....ale kiedy w miłości się psuje...to człowiek myśli...Życie to naprawdę nie bajka...a miłość bywa jak choroba,z paskudnymi objawami ...czasem...
ps.może jakiś kurs pisania??!!hmmm

wybory...a mózg paruje.

Wybory życiowe,kto przed nimi by nie stawał?!.Każdy chce żyć szczęśliwie,z jak najmniejszą ilością problemów.Kiedy młody człowiek wkracza w dorosłość,idzie w nieznane.Przeważnie pełen optymizmu.A co gdy życie od początku rzuca kłody pod nogi.Kiedy nasze wybory nie podobają się ogólowi bliskich nam osób.Co lepiej wybrać całkowicie przekreślić przeszłość.Ja np.nie chciała bym rezygnować ze wszystkiego,i jak to małe dziecko ciągle szukam aprobaty tych którzy no powiedzmy sobie szczerze ,że gdyby nie podobieńswto fizyczne ,raczej zaczeła bym się zastanawiać nad przypadkowym pokrewieństwem.Jeżeli chodzi o pewne sfery życiowe to rzeczywiście zmiany jakoś mnie przerażaja.Nie lubie mówić o tym co się dzieje w mojej jakże pokręconej głowie.Jak bardzo własna rodzina potrafi uzależnić nas od siebie.Czy miłością jest krytykowanie na każdym kroku,i doprowadzenie do takiego stanu rzeczy że nie wie się jaką decyzje podjąć.Bo co by nie było kto powiedział ,że w życiu miłość z bajki to spotkanie przystojnego bogatego księcia .Chyba księciula...Bo chyba tylko w shreku możemy zobaczyć prawdziwy obraz tego czcigodnego gościa,który co jak by nie było do odmóżdżony przystojniak ,zakochany tak naprawde sam w sobie ,nie wspomne o o chorej mamusi,pewnie wycierającej mu buzie po posiłku.Rządnej władzy harpii .Rodzice księżniczki woleli taki pożal się Boże ''ideał'' dla córki,niż no może urodą nie grzeszącego shreka.Bo np.dla mnie ideał to nie ten co jest piękny,bogaty....laluś,tylko mężczyzna który w swoich nie doskonałościach ma to coś wyjątkowego.No ale wracając co do wyborów,czy do końca zawsze można być pewnym że się dobrze robi.Kiedy postanawia się stworzyć nowe życie z osobą kochaną,to wsparcie bliskich jest potrzebne.Jestem na totalnym rozłamie ...bo nie wiem jaką decyzje mam podjąć.A jak to ja przez te lata no nabałaganiłam w swoim życiu.I nie wiem teraz jak postąpić ...jestem jak ta Fiona ,która też bądź co bądź szukała aprobaty ,z tym że u niej skończyło się to bardziej optymistycznie...u mnie...czuje że może być na odwrót...A od myślenia mój mózg dosłownie zaczyna parować...
ps.co z tego i tak nie umiem pisać