środa, 13 kwietnia 2011

Złośliwość wrzechświata....bywa męcząca...

Życie ,bywa skomplikowane.Niby sami jesteśmy Panami własnego losu.No właśnie ...chyba tylko na papierze.Można nazwać to zwykłym pechem,albo ciągiem nie forutnnych zdarzeń...Albo jak w filmie ''efekt motyla'' (osobiście nie uważam żeby trzepot skrzydeł jakiegoś owada powodował trzesienie ziemi na 2 końcu świata).Chociaż kto wie.Obecnie jestem na etapie twierdzenia ,że to złośliwość wrzechświata.Moje życie to jeden wielki chaos,czasem przeszkadza,ale można się przyzwyczaić.Całą swoją dotychczasową egzystencją nie nawidziłam ,jak ktoś mną rządził,próbował układać moje nie poukładane życie.Przestawiać,poprawiać...robić po swojemu bez mojej wiedzy.Z czasem kiedy nadmierny niełąd zaczynał mi doskliwierać,sama przestawiałam to i owo ,by uzyskać swoistą harmonie z samą sobą.Ale ostatnio jakoś nie jest mi to dane.Fakt zaniedbywałam wiele spraw,więc listownie poinformowana zostałam o rozwiązaniu(jakże nie kożystnym dla mnie),Wtedy pojawia się złość...ale jak było źle ,to myślisz sobie dobra gorzej być nie może.Właśnie lepiej wogóle tak nie myśleć,bo z zasady zawsze jest gorzej.Wracając do tematu .Szukając pocieszenia zazwyczaj potrafie uprzykszyć życie..mój kochany narzeczony ma ze mną naprawde ciężko.Bo z reguły coś musi być że jak cierpie to i cały świat musi cierpieć ze mną.No właśnie ,ale przy  takiej serii zdarzeń,tydzień w psychiatryku może nie być niczym dziwnym (zakładam).
Więc po nie fortunnym rozwiązaniu pewnej bardzo ważnej sprawy dla mnie,zaczeło się sypać.W związku ,no nie powiem było elektrycznie.Pojawiły się wątpliwości,poczucie winy,złość ,tęsknota nie dozniesienia.Jak by sie było dr.jekyllem,...Potem własna głupota,dała znać,uwieńczona nie fatalnym skokiem z łóżka zakończonym szwami ,dosłownie pech uwieńczony utratą 2 litrów krwi,bólem głowy ,i sumienia.Pobyt w szpitalu potrafii jednak otrzeźwić na całego.Zaczynasz sie wtedy zastanawiać ,ok teraz to już wystarczający powód żeby zmienić swoje życie,bo następnym razem może być gorzej niż 2 litry krwi..Wracasz umęczony do domu ,by przekonać się ,że stwierdzenie ''z rodziną to tylko na zdjęciu''..jest absolutnie trafne.Rzeczy lądują na śmietniku,bo mamusia miała kaprys ,i w okresie po menopauzowym bynajmniej można podejżewać,bardzo poważne zaburzenia obsesyjno-kompulsywne.Mimo że stres jest nie wskazany,łagodzenie go alkoholem absolutnie zakazane (kolega johny potrafi popsuć życie)...Mimo to skala maskymalnego w.........a jest tak wysoka ,że jedyne marzenie to wyjsc siebie.Ok ,po rzeczach człowiek dochodzi do siebie,ale przypomina sobie o tym kiedy tylko widzi sprawce wydarzenia,...(i tu pragneła bym podziękować całej farmacji,za wymyślenie jakże cudownych leków na uspokojenie,:))...Pomine fakt ,medyczny .Gdyż ostatnio polskie lecznictwo ,powoduje u mnie tylko pogłębienie stanów lękowych i depresyjnych...Więc człowiek czeka na noc,by pójść spać,zapomnieć na chwile o problemach.Ranek jest przyjemny tylko wtedy kiedy słysze głos mojego ukochanego.I tak wstaje rano,a tu mój komputer nie działa.Chwila spokoju ,zaraz będzie ok.Po godzinie oblana potem,dostaje delirium.Zrezygnowana myśle ,no tak pech.,przetrwam kilka dni bez kompa.Ale los pokazał jakiego ma zeza.Komp sam się wyczyścił..(nie wiem ,jak to możliwe).Bolesność utraty wszystkich plików ,i zdjęć nie opisana.Już wolałam go zepsutego .I tu człowiek się zastanawia ,nad złośliwością wrzechswiata.Nie chciałaś zrobić ''wiosennych''porządków zrobie to za ciebie?!!.Niby takie myślenie może narzucać myśl ,że czas na porządną psychoterapie,ale coś musi w tym byc.I nauczka jak to powiedział mój kochany zawsze zapisywać zapasową kopie.Ale ja zawsze myśle że zdąże...Jak widać  przeliczyłam się...A wrzechświat no cóż....strach się bać...???:))).Chaos w głowie w życiu,w głowie,i na ''papierze''.....No cóż nigdy nie byłam dobra w pisaniu.
Do M.:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz